niedziela, 4 maja 2014

Rozdział drugi.

'Tonight we'll dance
 I'll be yours 
and you'll be mine.'


Całymi dniami myślałem o tym, jak ją znaleźć, co zrobić gdy w końcu spotkam moją piękną nieznajomą. A teraz ona tak po prostu stoi przede mną z wyciągniętą na przywitanie ręką. Chwyciłem jej małą, kruchą dłoń i ucałowałem w sam przegub, jednocześnie zauważając dwa małe tatuaże. Jeden na wewnętrznej stronie nadgarstka, drugi na serdecznym palcu. Ona sama z bliska była jeszcze piękniejsza. Długie, brązowe włosy opadały na jej chude ramiona falami, a niebieskie oczy wpatrywały się w moje.Przygryzała swoją dolną wargę...tę idealnie wykrojoną wargę, którą mógłbym całować i podgryzać bez końca.
-Nazywam się Marco. A.... i przepraszam za tego idiotę, nie to miałem na myśli....
-Nie masz za co przepraszać. Możemy zaczynać zdjęcia?
-Oczywiście, dla Ciebie wszystko.-To co, przygodę czas zacząć.

Kilka minut po 17 skończyliśmy zdjęcia. Nadia z minuty na minutę zachwycała mnie coraz bardziej. Nie była jedynie ładną buzią, nie była jak te wszystkie dziewczyny, które na mój widok od razu myślały tylko o tym, żeby wskoczyć mi do łóżka. Nie ona wydawała się być inna, nie była przygodą na jedną noc.
-Może dasz zaprosić się na drinka? NO wiesz...chciałbym się zrekompensować za moją niepunktualność i to jak Cie przez przypadek nazwałem- Byłem pewny siebie, jak zawsze podczas rozmowy z kobietami, ale tym razem było trochę inaczej. Doskwierało mi dziwne uczucie w brzuchu, z którym nigdy wcześniej nie miałem do czynienia.Kilka sekund, przez które nie odpowiadała wydawały się być wiecznością. Dodatkowo cholernie rozpraszała mnie tym jak pochylała się, żeby spakować swoją lustrzankę do futerału.
-Wybacz, ale nie bawię się w randki. – w końcu spojrzała na mnie, z pełną powagą na twarzy, ale gdzieś w jej oczach, tych pięknych niebieskich oczach widziałem przebłyski radosnych iskierek.
-Kto powiedział, że to od razu musi być randka? Zwykły przyjacielski drink. –widziałem, że kilka razy studiowała w myślach to co powiedziałem. – no weź, nie daj się prosić.
-Tylko przyjacielski drink. – w końcu uśmiechnęła się do mnie, ukazując rząd idealnie białych zębów, a moje serce aż podskoczyło.

Droga powrotna do Dortmundu była trochę niezręczna, szczególnie na początku. Każdy z nas nie wiedział od czego ma zacząć rozmowę, żeby nie palnąć czegoś głupiego. Tak przynajmniej było głównie w moim przypadku. Ale zbliżając się do miasta, oboje się rozgadaliśmy. Nadia była osobą niezwykle rozgadaną, której gdy już zaczęła mówić, buzia się nie zamykała. Wymieniając  się poglądami na temat pracy fotografa zajechaliśmy pod mój ulubiony klub w Dortmundzie. Jak na dżentelmena przystało po zaparkowaniu samochodu, obszedłem go pośpiesznie, aby otworzyć drzwiczki mojej towarzyszce. Dziwnie się poczułem widząc jej zaskoczoną minę, której nie chciała dać po sobie poznać.
-Dziękuję.- powiedziała szybko poprawiając białą koszulkę i dżinsową kurtkę, którą miała na sobie.
W klubie nasze rozmowy wyglądały zupełnie inaczej. Konwersacja się kleiła, szczególnie po wypiciu kilku szybkich shoot’ów i dwóch kamikadze.
-Masz kogoś?-wypaliłem nagle. Powinienem ugryźć się w język. Nie wiedziałem jak zareaguje na moje pytanie. Pomimo tego ile już sobie powiedzieliśmy, nadal byliśmy tylko znajomymi, na zapoznawczym drinku. Ale gdy odpowiedziała z uśmiechem na twarzy, ucieszyłem się, że jednak nie odwołałem tego co juz powiedziałem.
-Jak już mówiłam, nie bawię się w randki.
- A szkoda, nie masz pojęcia ile facetów, nawet w tym pomieszczeniu chciałoby Cię mieć, ilu mi teraz zazdrości, że siedzisz przy stoliku właśnie ze mną.- Z uśmiechem na twarzy i dłonią podpartą o podbródek powoli rozglądnęła się po klubie. Miałem racje, co najmniej kilkudziesięciu facetów wpatrywało się w nią bez opamiętania. A ona siedziała tutaj właśnie ze mną, przy jednym stoliku, popijając „przyjacielskiego” drinka.
-Nie trzeba chodzić na randki, żeby ktoś mógł mnie mieć. Nie lubię związków i tych innych dupereli.
-Coś jak wolny strzelec?
-Można tak powiedzieć.-powiedziała dopijając najlepszy napój alkoholowy w tym mieście i puszczając do mnie oczko.
-Zamówić Ci jeszcze jednego?-spytałem, chociaż naprawdę nie chciałem się stąd ruszać.
-Nie, chodźmy potańczyć!
-Nie.... ja nie tańczę. –odpowiedziałem.
-No weź, nie daj się prosić. – używała moich własnych słów przeciwko mnie. Pewnie bym się nie zgodził gdyby nie obdarzyła mnie jednym z najpiękniejszych uśmiechów jakie kiedykolwiek było dane mi widzieć.
Wyciągnęła mnie za rękę na parkiet i pomimo, że na początku czułem się dosyć niezręcznie szybko wczułem się w rytm. W końcu jestem Marco Reus i jestem prawdziwym mężczyzną, a nie jakąś pizdowatą panienką w męskiej skórze. Tańczyliśmy razem, ona ocierała się o mnie, a ja o nią. Napięcie seksualne między nami było niemal namacalne, ale było w niej coś tajemniczego. Coś, co od początku nie dawało mi spokoju, wiedziałem, że trudno u niej z zaufaniem, że ktoś musiał ją kiedyś mocno zranić i dlatego bała się zaangażować w każdą ludzką reakcje. Nawet przyjaźń, jak się zresztą później okazało, miałem rację.

__________________________________________________________________________
Witam was moje kochane! Niekoniecznie wygląda to tak jakbym chciała,ale myślę, że najgorzej nie jest. Fabuła powoli się rozwija co będzie później zobaczycie, powiem wam tylko, że Nadia to nie jest łatwy orzech do zgryzienia, a charakter i cała jej osoba jest naprawdę skomplikowana. Testy poszły mi dobrze.. Niepotrzebnie się tak stresowałam :)
Dziękuję za to,że jesteście tu ze mną, czytacie te wypociny i jest was już naprawdę dużo!
Buziaki! 
Monika

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział pierwszy.

"Zapamiętaj ten dzień... 
On jest bowiem początkiem wieczności."



Od kiedy zobaczyłem ją po raz pierwszy, nie byłem w stanie myśleć o niczym innym. Zajmowała każdą moją myśl, bez przerwy od kilku dni.
 To był kolejny z tych czerwcowych, upalnych wieczorów kiedy prócz butelki schłodzonego piwa nie marzysz o niczym innym. Masz wolne od pracy, problemów, rodziny i masz chociaż chwilę całkowicie dla siebie. Otacza Cie cisza, spokój i pomimo,że jesteś sam, czujesz się jednym z najszczęśliwszych ludzi na świecie. Relaksowałem się przy drugiej już butelce mojego ulubionego piwa, a w tle rapował Drake w "Find your love". Tytuł dopasowywał się do zaistniałej sytuacji wręcz idealnie, znowu myślałem o pięknej nieznajomej. Wtedy odezwał się mój telefon, spojrzałem na wyświetlacz mojego iPhona i mimowolnie się uśmiechnąłem.
-Frank, co takiego się dzieje, że przerywasz mi wieczór?-spytałem rozbawiony mojego menedżera, który jednocześnie jest jednym z moich najlepszych kumpli.
-Marco...znowu ściągnąłeś sobie jakąś naiwną blondynę na noc? Weź się w końcu za siebie, sam mówiłeś, że Caroline to przeszłość więc przestań do cholery pocieszać się jakimiś laskami, który tylko czekają, żeby wskoczyć Ci do łóżka a potem naopowiadać w prasie. A wiesz kto potem będzie ratował Ci tyłek? Tak, to ja!
-Już skończyłeś swój monolog?-spytałem poirytowany.
-Marco....
-Jeśli musisz kurwa wiedzieć to siedzę w ogrodzie przy butelce piwa, całkowicie sam!
-Dobra, już się nie wkurzaj. Mam sprawę, o której zresztą dowiedziałem się niedawno. Jutro w południe sesja zdjęciowa na okładkę tego magazynu sportowego, który niedługo wychodzi. No wiesz.. mówiłem Ci o nim, dopiero zaczynają ze sprzedażą i chcą najlepszego niemieckiego piłkarza, a jak dobrze wiesz jesteś na pierwszym miejscu.
-Frank, cholera miałem mieć w końcu wolne!
-Marco, wiem. Ale dziewczyna, która dzwoniła błagała mnie o to bite 20 minut, naprawdę ciężko było jej powiedzieć,że musisz się zastanowić. Zrób to, a nie będę już z niczym dzwonił przez kolejne dwa tygodnie.
-Dwa tygodnie?- w sumie taki układ mi odpowiadał, wystarczyło pyknąć kilka fotek,a dałby mi spokój na długi czas z tymi wszystkimi pierdołami.
-Dwa tygodnie.
-No dobra, jutro w południe jestem twój. Gdzie mam się stawić?
-Adres wyślę ci sms-em, trzymaj się młody i nie pij za dużo, musisz być jutro wyjątkowo piękny!-mój menadżer chichrał się do słuchawki jak głupi, więc żeby tego nie słuchać, po prostu się rozłączyłem.

Budzik zadzwonił równo o 10. Przeciągnąłem się leniwie, szczerze mówiąc nie mając ochoty wychodzić z łóżka co najmniej do pory obiadowej. Była sobota, a jedyne co zmotywowało mnie do wstania z łóżka to piękna pogoda za oknem. Cóż, było naprawdę ładnie. Za to kochałem czerwiec. Było ciepło, ale nie upalnie, więc na dworze dało się wytrzymać, kwiaty i drzewa były już w pełni zakwitnięte, co tylko motywowało do tego, aby wyjść do ludzi. Zszedłem na dół, do kuchni gdzie zaparzyłem świeżo mieloną kawę, która była zdecydowanie lepsza od tej już zmielonej, którą można kupić w każdym markecie, zrobiłem grzanki i zacząłem jeść śniadanie. Moje zdolności kulinarne ograniczały się do tego,że potrafiłem ugotować makaron i zrobić jajecznicę czy naleśniki. Co jak na faceta  i tak nie było mało! Po śniadaniu poszedłem pod prysznic i kilka minut po 11 byłem gotowy. Zdjęcia były w plenerze, dlatego szybko z szafki z białego drewna wziąłem kluczyki od samochodu i odjechałem. Punkt 12:00 mój telefon zaczął dzwonić gdyż jeszcze nie było na miejscu. Kwadrans później zajechałem na umówiony adres. Ledwo zdąrzyłem wysiąść z samochodu a doskoczył do mnie Frank z pretensjami.
-Reus, kurwa mać naprawdę tak trudno jest być chociaż czasami punktualnym?!
-O co ci chodzi?! To nie ja wymyśliłem zdjęcia na jakimś zadupiu tylko jakiś idiota!
-Nie żaden idiota, tylko ja.- usłyszałem damski głos i moja głowa mimowolnie skierowała się w tamtą stronę.- Nazywam się Nadia, miło mi.
Nie, nie wierzę. Marzenia jednak się spełniają.

---------------------------------------------------------------
Witajcie! Sama nie wierze,ze dodalam to co dodalam, ale rozdział chyba naprawdę nie należy do najtragiczniejszych. Pisałam go zaledwie dwie godziny, a c lepsze wszystko co jest napisane wyglada zupełnie inaczej jak planowałam....
Zostawiam was z pierwszym rozdziałem, a ja lece chociaż trochę się pouczyć na egzaminy gimnazjalne, ktore zaczynam juz w srode! Mam nadzieje, że rozdzial mimo wszystko chociaz troche przypadł wam do gustu! trzymajcie za mnie kciuki, widzimy sie niedlugo! xoxo, kocham was! :*

niedziela, 30 marca 2014

Prolog.



Coraz bardziej zaczynałem wątpić w miłość i te wszystkie duperele co ją otaczają.
 A może po prostu miłość nie jest dla mnie? 
  Nigdy nie pomyślałbym, że zmęczę się tą miłością, którą darzyłem Caroline. 
Zmęczę się tym czekaniem, niepewnością i kłótniami. 
Stracę cierpliwość do rozmów i wybaczania.
 Siedziałem w klubie, samotnie opijając wszystko co mi się ostatnio nie udawało.
 Trzeba przyznać, że trochę się tego uzbierało. 
Siedząc na stołku barowym, rozglądałem się po oświetlonym w migoczące światełka klubie, jednym z najlepszych w Dortmundzie.
 Nie widziałem niczego, na czym można by "zawiesić" oko. 
Wybrałem ją z tłumu. 
Tańczyła pośród dziesiątek spoconych od tańca ludzi, wyglądając przy tym jak bogini. 
Mój własny anioł. Emanowała namiętnością.
 Poruszała się swobodnie jak nikt inny, a każdy jej ruch współgrał z muzyką dudniącą z głośników. Wpatrywałem się w nią jak oczarowany, a ona co jakiś czas rozglądała się na boki, jakby czuła mój wzrok i chciała mnie wytropić. 
Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że to prolog do tak intensywnej znajomości. 
Pozwólcie,że opowiem wam historię o znajomości, która trwa... chociaż nie jest pewna swojej przyszłości.

____________________________________________________________________
Nie planowałam zaczynać czegoś nowego tak szybko, ale....wyszło jak wyszło. Pomysł tego opowiadania zrodził się w mojej głowie nagle,spodobał mi się i spróbuję wykorzystać najlepiej jak umiem. Witam, w nowym rozdziale mojego życia, którym chcę się z wami podzielić.Buziaki! Wasza Monika.